UWAGA!

Przedstawiane na blogu treści mają charakter informacyjny i często subiektywny. Zdjęcia jak i teksty na stronie są mojego autorstwa i podlegają ochronie prawnej! Autor nie ponosi odpowiedzialności za działania czytelników, ani żadne konsekwencje wynikłe z zastosowania podanych tu pomysłów oraz technik. W razie wątpliwości skontaktuj się ze specjalistą.

Faux pas

Wszystko zwalnia, kiedy przyglądam się radości mojego syna z nowego plecaka do szkoły.
Widzę jak skacze w górę, obraca się wokoło siebie, pokazuje młodszemu nabytek i cieszy się zupełnie niezmącony tym czym ja od kilku dni nabijam sobie głowę.
Tylko mój mąż zauważa "głośno przełykane" łzy, uśmiecha się i wskazuje na dzieci. Wiem, że chce mi pokazać abym cieszyła się tym co jest teraz.

Wrzesień za pasem a za owym "wrześniem" kryje się wiele pytań.
Mój starszy syn rozpoczyna edukację w nowej klasie, ze względu na zdiagnozowany niedosłuch jestem pełna obaw, jak sobie poradzi z wyzwaniami tego roku szkolnego, czy proces edukacyjny nie będzie zakłócany, jaka będzie współpraca z nowym wychowawcą a raczej wychowawczyniami bo w jego nowej klasie funkcjonują dwie nauczycielki.
Z jednej strony się cieszę na zmianę otoczenia z drugiej jestem pełna obaw.
Nie ukrywam, że poprzedni rok dał ostro w kość i mnie i mojemu dziecku i to pod wieloma względami prócz tych, chyba najbardziej oczywistych jakimi jest edukowanie.
Jeżeli ktoś z was myśli, że załatwienie przeniesienia dziecka do równoległej klasy to przysłowiowy "pikuś" to jest w ogromnym błędzie, to cały szereg papierów do wypełnienia, orzeczeń, oświadczeń, w tym jeżdżenia i starania się załatwić to wszystko w jak najszybszym terminie, nawet jeżeli twojemu dziecku z racji dysfunkcji jaką posiada przysługuje miejsce w klasie integracyjnej, nie możesz być pewna niczego do samego końca.

Ale nie o tym miałam pisać...
Moi drodzy klasa integracyjna to nie klasa dla debili, to nie klasa dla dzieci słabszych a już z pewnością nie gorszych od tych, które są w pełni zdrowe.
Klasa integracyjna to zwyczajna klasa idąca takim samym programem nauczania jak inne klasy, ma "na wyposażeniu" dodatkowego nauczyciela wspierającego, to klasa mieszana z dziećmi zdrowymi i tymi, które posiadają jakąś z jednostek chorobowych/dysfunkcji. W przypadku gdyby takich klas w ogóle nie było mój syn musiałby edukować się w szkole dla dzieci głuchych i niedosłyszących a więc proszę zrozumieć, że jeżeli wasze dziecko jest w takiej klasie to nie kara, raczej pełna nauka tolerancji, ale w żaden sposób nie odbijająca się na jego edukacji.

Dlaczego o tym piszę?

Sama nie wiem, chyba dlatego... bo jestem przybita, bo pękam za każdym razem kiedy moje dziecko dotyka taka niesprawiedliwość, bo mi źle, bo mnie wkurza, że w XXI wieku mamy w naszym kraju ciemnogród!
Mój syn urodził się zdrowy, problemy które wniknęły są następstwem źle przeprowadzonego porodu albo leczeniem antybiotykami "ototoksycznymi" kiedy leżał w szpitalu jako noworodek.
Nic już na to nie poradzę, stało się i pozostało nam zaakceptować, to, że tak jest. 
Co jakiś czas jednak dochodzą do mnie przykre uwagi.
Znowu jednak odbiegłam od tematu, cóż myślałam, że wiele się zmieniło że ludzie wykształceni, na stanowiskach, obyci z innymi ludźmi mają więcej "oleju" w głowie i w życiu nie powiedzieliby takiej głupoty!
Pełne "faux pas" w moim otoczeniu popełniło kilka osób.
Zanim dowiedzieli się o dysfunkcji mojego dziecka wygłosili w mojej obecności  pełne przekonanie o tym, że klasa integracyjna to klasa gorsza pod wieloma względami, że ich dziecko nie będzie chodzić do TAKIEJ klasy, że to dla nich tak duży problem, że jeżeli się wydarzy, to z takowej klasy je natychmiastowo przepiszą...
Wtajemniczając was w szczegóły zdradzę, że największą głupotą tych osób jest fakt, że zapisywali swoje dzieci do SZKOŁY INTEGRACYJNEJ!  To jak to? Zapisali je do szkoły dla gorszych?

Przykro mi się tego słuchało, na początku dopytywałam dlaczego tak sądzą w swojej naiwności wierzyłam, że u podłoża leżą inne powody niż brak tolerancji i obawa przed wytykaniem palcem.
Bo to właśnie powód moi drodzy!

Moje dziecko jest cudowne, rozwija się zupełnie identycznie jak wszystkie inne, jest gadatliwe, kocha rysować, ma tysiąc pytań i jeszcze więcej marzeń, lubi grać w piłkę, biegać i bardzo chce nauczyć się pływać jednak...
Mówi głośno, momentami wręcz krzyczy, co nie zawsze jest dobrze odbierane przez otoczenie, jest nadwrażliwe na ostre dźwięki, bywa, że błędnie interpretuje pytania dzieci lub dorosłych co też nie spotyka się ze zrozumieniem, myli podobnie brzmiące słowa, zdarza się, że jego wypowiedź jest monotonna, uboga w rozmaite słowa, ma problem z płynności wypowiedzi albo szybko kończy pod wpływem irytacji na brak zrozumienia, bywa że jest nadruchliwy, konieczne jest częste powtarzanie poleceń co otoczenie może interpretować jako brak reakcji/ignorancja dziecka na twoje prośby i polecenia co za tym idzie, nakładanie mu łatki dziecka niegrzecznego!

Dzieci z niedosłuchem szybciej się męczą, często boli je głowa ponieważ mózg działa na podwyższonych obrotach starając się zidentyfikować docierające bodźce dźwiękowe. Dzieci te mają skłonności do popadania w przygnębienie spowodowane brakiem zrozumienia przez otoczenie, często w siebie nie wierzą, mają tendencję do wycofywania się z otoczenia w którym nie są tolerowane, bywają drażliwe, złośliwe, niedojrzałe a wszystko to spowodowane tym, że ich aparat słuchowy i ośrodek w mózgu odpowiedzialny za prawidłowy odbiór informacji nie działają sprawnie.



Rozumiecie już moje obawy? Z czym się "je" moja codzienność?
Dla mnie moje dziecko jest najlepsze i najcudowniejsze. Przywykliśmy do tego, że jego świat jest odrobinę cichszy niż nasz! Rozumiem to, akceptuję, ale nie będziemy akceptować w żaden sposób jakiegokolwiek braku tolerancji innych osób!
Widzicie, daleka jestem od pisania na blogu o moich bolączkach, wolę pokazywać to co mnie cieszy, co sprawia i wam przyjemność, bo prościej pisze się o pasjach, radościach...  ale nie wytrzymałam, złamały mnie słowa zwykłych ludzi, ludzi którzy mają tak ograniczone spojrzenie na życie, że prócz czubka swoich nosów nie widzą całej reszty.


Liczę, że niektórzy pomyślą po dziesięć razy nim zaczną wygłaszać swoje bzdurne poglądy na życie i otaczający nas świat, nim ocenią po stokroć niesprawiedliwie! 




Nowy rok szkolny to nowe wyzwania i kolejne doświadczenia, oby nie były tylko negatywne i obym tym razem nie musiała stawać się generałem w walce o lepszy dzień, bo to męczy, bardzo...

Maseczka cukrowa, czyli pilingująco-energentyczny relaks dla skóry

Każdej z nas zdarza się budzić rano z uczuciem, że noc była za krótka a sen niewystarczający.
Zmęczenie wychodzi nie tylko w postaci braku sił, ziewania i uczucia senności... Wiele razy widzimy je w chwili spojrzenia w lustro. Stwierdzamy wtedy, że wyglądamy na "okropnie zmęczoną"
Nasza skóra pozbawiona jest blasku i w niektórych miejscach przypomina papier, sińce pod oczami zdają się z dnia na dzień pogłębiać, pojawiają się drobne plamki o bliżej nieokreślonym kolorze, nie mówiąc już o jej ziemistym kolorze...
Jest jednak na to rada.
Myślicie o porządnym wyspaniu? Owszem, co jednak kiedy nie mamy na to czasu?
Proponuję wam maseczkę pilingująco - energetyczną, mówiąc prościej maseczkę cukrową.
Zapewniam was, że jej zastosowanie przywróci blask waszej skórze, cukier pięknie ją złuszczy, sok z cytryny rozświetli, oliwa natłuści a miód zregeneruje drobne pęknięcia.

Składniki:
  • 2 łyżki oliwy 
  • 1 łyżka miodu
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 2 łyżki cukru
Oliwę podgrzewamy, ściągamy z gazu dodajemy soku z cytryn, miód mieszamy. Na koniec dodajemy cukier i ponownie mieszamy do połączenia się składników.
Konsystencja maseczki powinna być jak na zdjęciu poniżej:


Tak przygotowaną konsystencję nakładamy na oczyszczoną wcześniej twarz, masujemy ok 1-2 minut po czym zostawiamy na 3 minuty by lekko przeschła na twarzy, maskę można także użyć na dłonie, działa podobnie pięknie nawilża, rozświetla i odżywia cienką skórę dłoni.
Maskę spłukujemy ciepłą woda a następnie opłukujemy zimną by pory miały szansę się domknąć.

Polecam !

A gdy potrzebne będą skrzydła, przyjdź do mnie

Gdybyś tak kiedyś mój aniele stracił skrzydła, 
gdybyś poczuł się samotny i przygnębiony to wiedz, że będę czekała, pomogę ci! 
Stanę się twoim opiekunem, choć na te kilka chwil...

Uszyłam ci skrzydła mój opiekunie i choć nie takie jak twoje, 
okraszonych boskim blaskiem z tą ujmującą  poświatą, 
to stworzone są z myślą o tobie i dla ciebie.
Dziękuję, że jesteś! 
Dziękuję za nadzieję, za poczucie twoje obecności
"Aniele stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój..."


 





Myśli złapane w pajęczynę słów, 
to konsekwencja mojej wewnętrznej potrzeby,
kilka ulotnych chwil, 
spisanych na stronicach codzienności, 

Notatki z życia okraszone subtelnym dotykiem,
spokojnie sprowadzane do poziomu liter pochyłych pod naporem dnia,
ja i ty, ty i ja...
życie...

 



Kochane, powoli nadchodzi czas wielkich zmian w mojej codzienności. 
Uszyłam skrzydła o których od dłuższego czasu marzyłam i okładkę na notatnik, chcę by przyniosły mi szczęście i inspirację na kolejne dni... 
Teraz w ten dla mnie intensywny czas trzymajcie mocno kciuki, będą mi potrzebne... 

Kobieto, czy wiesz gdzie twoje miejsce?

- Miejscem kobiety jest dom - powiedział pewien profesor - ma rodzić dzieci, wychowywać je i uwielbiać swoją rodzinę - przez chwile milczał, omiótł surowym spojrzeniem całą aulę, aulę na której siedziały same studentki.
Zaśmiałam się pod nosem i napisałam na kartce "fuck off"

"Jak mądre byłyby ko­biety, gdy­by miały te ro­zumy, które dla nich pot­ra­cili mężczyźni. "
- Julian Tuwim -

Czy to prawda, że miejscem kobiety jest dom? Że jest głupsza niż mężczyzna? Że powinna być zawsze do usług swojej rodziny, zapatrzona w nią jak w obrazek? Stawiając wszystkie swoje potrzeby i marzenia na ostatnim miejscu?

Mimo, że na przestrzeni lat, nasz kraj poszedł na przód, mimo, że byliśmy jednym z tych krajów w których jako pierwsze miałyśmy prawo do głosowania w wyborach, to nasza rola wciąż mocno zakorzeniona jest w głowach mężczyzn na poziomie strażniczek domowego ogniska.

Mam tą przyjemność pochodzić z rodziny w której zarówno mężczyźni jak i kobiety cechowali się silnymi charakterami i mocnymi przekonaniami. Wydaje mi się, że nie bez przyczyny zawsze miałam jasny obraz tego kim jest kobieta a kim mężczyzna a, że są równymi sobie ludźmi. Partnerami w rozmowie, w życiu, we wspólnej pracy i dążeniach. Poza tym jak na idealistkę przystało wszystkie moje książkowe bohaterki były silnymi "babami" nie rzadko mającymi większe "jaja" niż ich fikcyjni partnerzy.

W kreowaniu wizerunku słabszej płci, nie jesteśmy bez winy, są takie Panie, które udają "słodkie idiotki" a w domu pogłębiają opasłe tomiska filozoficzne, są wykształconymi osobami, mającymi wiele ciekawego do powiedzenia. Czemu więc, kreujemy siebie na kogoś gorszego? Bo tego oczekują od nas mężczyźni?
Według psychologów, mężczyzna to zdobywca, to oni mają triumfować w wielu sferach wspólnego życia, zaskakiwać elokwencją, poglądami na sprawy polityki i życia a ty babo siedź cicho, bądź skromna i ciesz się, że cię ktoś w ogóle zauważa.
Mężczyźni nie lubią albo jak wykazują badania psychologów zwyczajnie boją się inteligentnych kobiet, cały ich "męski" świat zaczyna wtedy drżeć w posadzkach. W ostateczności na świecie funkcjonuje obraz mężczyzny - głowy rodziny! Moja babcia miała na to swoje powiedzenie " kochana, kręć tak szyją by głowa nie wiedziała"
Mamy więc głowę i szyję a wiadomo, że głowa bez szyi nie skręci w żadną ze stron...
Powiedzenie to, nie ma nic wspólnego z manipulacją, bardziej z pokazywaniem tej "łagodniejszej drogi wyboru" bo każdej z nas zdarza się łagodzić zapędy naszych mężczyzn.


Jak więc to jest?
Uczestniczymy w odwiecznych zmaganiach między dwiema płciami, stereotypami naładowanymi w nasze głowy przez kościół, pradawnych mędrców i polityków o tym, że tylko mężczyzna jest słusznym i najlepszym bytem. W końcu podobno my powstałyśmy z żebra Adama i to my skuszone przez "gadającego" węża sprowadziłyśmy zgubę na rodzaj ludzki.

No tak kochane, bo jakbyście nie wiedziały Ewa to zła kobieta była ...

Zapytam was, czy nie możemy być partnerami w życiu? My Kobiety i oni Mężczyźni?

Naturalna maska regenerująca na zniszczone włosy

STOP! 

Jeżeli jesteś kobietą czytaj!!! Nawet jeżeli to co tu pisze wyda Ci się jakąś abstrakcją albo zwykłym zanudzaniem, jeżeli zaś jesteś mężczyzną... zaproponuj to co tu wyczytasz swojej partnerce.

*

Wszystkie odczucia związane z pielęgnacją naturalnymi środkami, są subiektywnymi odczuciami, poparte ewentualną fotografią lub odczuciami bliskich mi osób. Przedstawiane treści mają charakter informacyjny. W razie wątpliwości skontaktuj się ze specjalistą.

Jakiś czas temu napisałam wam, że zainteresowałam się naturalnymi formami dbania o ciało. Od tamtej pory minęło trochę czasu, poznałam kilka wspaniałych mikstur, ale wciąż poszukuję nowych ciekawych rozwiązań i muszę napisać... znajduję je i w dodatku działają!
Abym nie była gołosłowna  przedstawie wam zestawienie zdjęć. 
Poczuwam się jednak w obowiązku poinformować was, że owe zestawienie zrobione jest w tym samym dniu tylko o różnych porach, co w szerszym rozumieniu możesz czytać... JUŻ PO JEDNYM ZASTOSOWANIU!
Na obu zdjęciach włosy są "świeże", dodatkowo wyczesane, różnica polega na tym, że jedno jest przed a drugie po zastosowaniu maski na włosy :) ot taki mały szczególik.


Jak widać po zdjęciu nie jestem jedną z tych szczęściar obdarzonych, grubymi włosami i choć nie ukrywam, że wiele ci ich mam na głowie to każdy z osobna przypomina pajęczą niteczkę.
Całe lata zmagałam się z nimi, próbując doprowadzić je, jak zwykłam mawiać "do porządku", co trochę traktowałam przeróżnymi szamponami, odżywkami i maskami. Niestety efekt był coraz gorszy. Włosy stały się łamliwe, suche i jeszcze cieńsze niż wcześniej.
Przełomem była zmiana fryzjera i sposobu ich farbowania.
To pozwoliło im odżyć a mnie uwierzyć, że mogę mieć piękne i lśniące włosy.
Jednak to czego udało się dokonać naturalnej masce przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Jestem pod wrażeniem. 
Kiedy mogłam już na spokojnie spojrzeć w lustro efekt tak bardzo mnie zaskoczył, że zrobiłam wielkie oczy, włosy lekko odstawały od skóry, nadając ładny kształt mojej głowie, nie były jednak przy tym napuszone jak na zdjęciu po lewej. Pięknie lśniły i przybrały zdrowy wygląd daleki od przesuszonego stanu ze zdjęcia "Przed" , uradowana zaprezentowałam małżonkowi efekty magiczej mikstury i wiecie co on powiedział?
- faktycznie, różnica jest ogromna!

Jeżeli nie przekonałam was ani zdjęciem ani opisem, to nie wiem co jeszcze mogę zdziałać, chyba powiedzieć tylko SAMI SPRÓBUJCIE!

Nic nie tracicie a efekt może was miło zaskoczyć, w każdym razie z pewnością taka maska nie zaszkodzi włosom! 


Składniki:
  • 2 żółtka jajka
  • 2 łyżki miodu 
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
W niewielkiej miseczce wymieszaj wszystkie składniki aż do uzyskania gładkiej, gęstej ale nie zwartej masy.

Przed nałożeniem włosy zmocz i odsącz z wody. Maskę nałóż dokładnie na całe włosy, zawiąż na głowie folię i zabezpiecz ręcznikiem ( w formie turbanu) Tak przygotowaną miksturę trzymamy na głowie ok 2 godzin (tak, wiem to długi czas ale konieczny by nasze włosy wchłonęły wszystko co im potrzebne w swoje struktury).
Po tym czasie włosy dokładnie płuczemy, myjemy szamponem i jeżeli zaistnieje taka potrzeba suszymy, najlepiej byłoby jednak aby włosy miały możliwość wyschnąć naturalnie bez rozczesywania ;)

A ty masz tatuaż?

To uczucie ciężko byłoby nazwać bólem, to coś na granicy bólu i przyjemności.

Pamiętam, że syknęłam po ciuchu i odwróciłam się w drugą stronę. Gdzieś w mojej świadomości zapisało się pytanie "boli?". Pozostawiłam je bez odpowiedzi, tak dobrze się leżało, tak dobrze i spokojnie...
Nie minęła chwila a ból znowu przeorał moją rękę, tym razem był bardziej dokuczliwy, uniosłam brwi, lecz gdzieś do mojej głowy ponownie wdarło się błogie "jeszcze chwila"... ta chwila się przedłużała, za każdym razem kiedy chciałam podnieść powieki.

Nie wiem ile czasu minęło ale przypuszczalnie całkiem sporo. Kiedy wreszcie do mojej świadomości dotarł ostry śmiech dwóch urwisów postanowiłam wyrwać się z objęć Morfeusza i zacząć nowy dzień...

Takiej niespodzianki się jednak nie spodziewałam.
Chłopcy patrzyli na mnie z dziwnymi iskierkami w oczach.
Każdy rodzic zna ten błysk, ten specyficzny grymas na buźce, to cichutkie "hihi" wydostające się z uśmiechniętych usteczek. Mnie wystarczyło jedno spojrzenie by zrozumieć...

- O rany co to? - zapytałam zaskoczona
- no tatuaż - odpowiedział starszy
- dużo, dużo tatuazy* - zawtórował mu młody, spojrzałam na swoje nogi, pokryte teraz najróżniejszymi rysunkami, rąk też nie oszczędzili ale ponieważ się przebudzałam, dali sobie z nimi spokój.
- mamo, zrobiliśmy ci tatuaże, bo inne mamy mają a ty nie - wyjaśnił mi starszy syn
- a my cemy żebyś miała tatuaze* - dodał młodszy


Jak to miło z ich strony, jakże kochanych mam tych moich chłopców, dbają bym nie stała się outsiderem, dziwadłem które ludzie wytykają paluchami. Tak mnie kochają, że teraz wyglądam jak kosmita z niebieskimi nogami i rękami. Jak więc kiedyś spotkacie mnie z bazgrołkami na ciele, tiaaa to przynajmniej pewni będziecie, że mam artystów w domu.


- cemu nie masz tatuazy* - dopytywał młodszy, dosłownie wisząc nade mną.
- bo nie chcę - odpowiedziałam zgodnie z prawda, na co moja starsza latorośl stwierdziła
- nie bo nie chcesz, tylko bo uczysz dzieci i jak ty byś taka pobazgrana wyglądała, no jak, hm?

No cóż, prawdę Ci prawi ten mój syn, aczkolwiek nie do końca zgodną z rzeczywistością bo aktualnie nie pracuję :) (ale bardzo szukam, podkreślam, bardzo!) za to szybko doszukałam się plusów takich długopisowych tatuaży.
Wyobraźcie sobie nogi w niebieskawych bazgrołach...
Już?
No więc...   

"Kaj tam bydzie widać jakie hery, jo się wos pytom?"*
Ach, no i najważniejsze, teraz to ja jestem chodzącym arcydziełem ♥ 


Przyznam się wam, że mnie osobiście nie "kręci" tatuowanie swojego ciała, owszem nie powiem czasami "fajnie" to wygląda, ale to raczej nie moja estetyka, podoba mi się tylko u kogoś i w dodatku jak jest malutki i sensowny. Bo grawerowanie sobie na skórze imion dzieci, małżonków, psów czy innych zwierzy wydaje mi się bez sensu, aczkolwiek to tylko moje zdanie :)
Ciekawa jestem waszego?
Posiadacie na swoich ciałach tatuaże a może planujecie sobie zrobić?

* pisownia oryginalna 

P.S
Kochani od dzisiaj zostaje włączona weryfikacja obrazkowa w komentowaniu, ponieważ mój blog zalewa fala spamu, bywa że mam pod jednym postem po 15 wiadomości z tego gatunku, dlatego jest to dla mnie konieczność przynajmniej na jakiś czas do kiedy "robaczyska" nie zrozumieją, że już nic nie zdziałają. 
Mam nadzieję, że nie zniechęci was to do pozostawiania komentarzy :) Pozdrawiam ciepło!

Jak zrobić pojemnik na różności

Zanim przejdę do instruktażu, chciałam wam podziękować za komentarze i maile, te z ciepłymi słowami oraz z pytaniami. Jak dla każdego kto prowadzi tego typu strony wasze komentarze są informacją, że to wszystko co tu pisze dociera i stanowi dla was istotny punkt odniesienia w dalszych działaniach.

Zapoznałam was z pomysłami, które sama wykorzystuję w swoim życiu, bo ja naprawdę jestem przekonana, że wiele rzeczy możemy zrobić samemu o ile dysponujemy czasem i co najważniejsze chęciami.

Rękodzieło polecam szczególnie osobą, które dopadła nostalgia i piszę całkiem serio...

" Kochani macie gorszy czas, życie daje ostro po tyłku, szef bywa nieugięty, małżonek marudny, dzieci uciążliwe a ty czujesz się każdego dnia gorzej? 
Wygospodaruj dla siebie jedno wolne popołudnie i spróbuj! Spróbuj zrobić coś z zaprezentowanych przeze mnie inspiracji a gwarantuję Ci, że nie uwierzysz jak wiele satysfakcji, pozytywnych emocji i wiary w siebie wyciągnie z ciebie twoja własna ta wcześniej uciemiężona psychika!" 
Podsumowując, zaprezentowałam (mam nadzieję dość jasno) sposób na wykonanie dużego kosza na gazety lub inne różności, pokazałam jak w łatwy sposób można wykonać girlandę, kolejną inspiracją jaką przygotowałam był wianek z rzeczy, które zapewne każda z nas posiada w swoim domu, wczorajsza inspiracja to zawieszki z masy solnej stylizowane na takie a'la vintage... w takim wypadku na zakończenie takiego intensywnego czasu mam pytanie, czy podobał się wam taki tydzień?

Przechodząc wreszcie do meritum... jestem pewna, że każdy a może każda z nas ma wiele różnych drobiazgów, które nie rzadko stanowią dość duży problem jeżeli chodzi o przechowywanie. Nawet jeżeli pojemniczków mamy dużo to w myśl porzekadła "od przybytku głowa nie boli" proponuje mieć przynajmniej jeden na tzw. zapas.
W ostatnim dniu inspiracji DIY przygotowałam dla was instruktaż, jak wykonać pojemnik na różności. Wspomniany pojemnik wykonałam w części z materiałów recyklingowych, tak jak kosz na gazety.

Przygotuj:
  • nożyczki
  • materiał wierzchni
  • materiał na podszewkę
  • flizelinę
  • flizelinę na klej
  • guzik
  • sznurek 

Wiem, że na zdjęciu podałam ocieplinę ale nie musimy jej tu używać wystarczą dwie flizeliny i nasz pojemnik jest dość sztywny.
Materiał wierzchni dopasuj z flizeliną na klej i przeprasuj, zabieg ten pozwoli lekko usztywnić materiał i spowoduje, że będzie on ładniej się prezentował. Pamiętaj by nie ustawiać żelazka na najwyższa temperaturę, bo inaczej flizelina przywrze do spodu żelazka.
Tak przygotowany materiał dopasuj teraz ze zwykłą flizeliną, przeszyj po bokach jak wskazałam na zdjęciu poniżej


Następnie, wkładamy dłoń w środek i palcami wyrównujemy dolne "rogi" naszego pojemniczka...





Teraz zajmujemy się środkową częścią czyli podszewką. W tym przypadku postępujemy identycznie zszywamy boki a następnie dolne rogi.





Następnym krokiem jest zszycie pojemniczka dookoła, możemy to zrobić zwykłym ściegiem tzw. prostym lub ozdobnym. Ja wybrałam ozdobny, wtedy pojemniczek będzie wyglądał efektowniej bez dodatkowych ozdobników takich jak np. koronka.



Na tym etapie możemy już skończyć, jeżeli chcemy jednak możemy jeszcze nas pojemnik ozdobić. Ja użyłam sznurka i guzika :)


Teraz pozostaje nam cieszyć oczy i serce, bo w kieszeni kilka zaoszczędzonych groszy a w domu kolejny dodatek :)


Ja zaś czekam na wasze komentarze z sugestiami i odpowiedzią na zadane na początku pytanie ;)

Jak zrobić ozdobne zawieszki z masy solnej

Dzisiejszy instruktaż to w zasadzie próba zachęcenia was do pobawienia się masą solną.
Osobiście bardzo lubię wraz z dziećmi lepić z niej przeróżne kształty i postacie a potem wypiekać, malować i zabezpieczać lakierem tak by cieszyły oko jeszcze przez długi czas.
Uważam także, że traktujemy masę solną po macoszemu, nie bierzemy na poważnie jej "walorów" użytkowych i dekoracyjnych a to błąd bo można z niej wyczarować prawdziwe cudeńka.
Jeżeli masa jest dobrze zasuszona, ozdobisz ją farbami, za pomocą decoupage, lub pozostawisz w surowym stanie, to będzie piękną dekoracją albo prawdziwym dziełem sztuki.

Moje dzisiejsze DIY to tylko instruktaż na ozdobne zawieszki, ale przecież głowy macie nie od parady i sami możecie zaskoczyć otoczenie pięknymi "solnymi" ozdobami.
Ja w każdym razie zapraszam serdecznie do przeczytania i obejrzenia mojego sposobu na ozdobne zawieszki (idealnie nadające się na dopełnienie dekoracji pokoju, ramki lub jako zawieszka na doniczki, koszyki, na choinkę, prezenty i wiele, naprawdę wiele innych rzeczy)
Moje ozdóbki są dość surowe, mam jednak nadzieję, że zachęcą was do wypróbowania tego "tutka":)


Przygotuj na masę: 
  • 4 łyżki miałkiej soli,
  • 4 łyżki mąki pszennej,
  • 1 łyżka (płaska) kawy mielonej - pod warunkiem, że chcecie uzyskać ciemne ciasto tak jak ja,
  • woda - dodajecie jej tyle, aż masa stanie się plastyczna nie może jej być za dużo bo inaczej będzie zbyt kleista ani za mało bo będzie się rozpadać w rękach, proponuje dozować ją łyżkami,
Wszystko razem mieszamy dokładnie aż do uzyskania plastycznej masy.

Przygotuj do pracy:
  • pędzel
  • białą farbę akrylową
  • stempelki ( mogą być takie dziecięce :) u mnie napis LOVE, COOL, XMAS)
  • 1 patyczek do szaszłyków
  • papier ścierny
  • sznurek

Rozwałkowujemy masę solną na placek i za pomocą przygotowanych kształtów zaczynamy wykrawanie. Ja przygotowałam kieliszek dla niedłużnego koła oraz gwiazdę :)




W każdym ze zrobionych kształtów za pomocą patyczka do szaszłyków robimy dziurkę/dziurki na sznurek. "Masosolniaki" wkładamy na blaszkę wcześniej wyłożoną papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika na 60 min. w temp. 150 st C. Jeżeli nasze kształty lekko się wybrzuszą, nie traktujmy tego jak porażki albo defekt, wrecz przeciwnie właśnie stworzyliście coś zupełnie unikatowego ;)


Po wyciągnięciu masy z piekarnika i jej wystygnięciu, możemy przystąpić do malowania. 



Po wyschnięciu farby, kształty możemy lekko wyszlifować dla uzyskania efektu vintage ;) należy go potem wytrzeć suchą szmatką i zabezpieczyć lakierem i albo zostawiamy tak jak jest, albo dalej dekorujemy w dowolny sposób.

Część zawieszek schowałam do pudełka, będą tam czekały na prezenty albo na choinkę w przypadku Mikołajków a niektóre już wykorzystałam do ozdoby.
W tym wypadku do mojego koszyka na gazety dodałam zawieszkę z napisem :) Może jeszcze ozodbię doniczki....


 

Jutro ostatni dzień tygodnia inspiracji, dziękuję wam Kochani za każdy komentarz to dla mnie ważne, że czytacie i jesteście zainteresowani wykonaniem wymienionych dekoracji u siebie w domu, cieszę się, że mogę pomóc. Jak myślicie, co przygotowałam na ostatni dzień tygodnia DIY?


Jak zrobić wianek? Czyli rozejrzyj się po swoim domu!

Nasze domy pełne są różności, które możemy wykorzystać przy tworzeniu prostych dekoracji.
Prostych i często bardzo efektownych. Jak już w którymś poście pisałam ogranicza nas tylko nasza własna wyobraźnia.
Wianek, który wam przedstawię wykonałam z kawałka drutu i juty a robiłam go na zaliczenie z metodyki zajęć plastycznych przedstawiając jako prostą formę użytkową z jeszcze prostszych materiałów.

Zapraszam serdecznie na moje kolejne DIY


Na początek proponuję, nadać naszemu drucikowi kształt koła (jak napisałam drut powinien być dość sztywny ale wciąż musi pozostać plastyczny, by przy dalszej próbie wygięcia, drut się nie złamał)
Kiedy mamy już przygotowany drucik, bierzemy kawałek materiału i ...


Kiedy mamy już przygotowane paski, możemy przejść do dalszej części i ....


Kiedy skończymy nawlekać materiał, bierzemy kombinerki :)




Teraz czas aby nasz wianek zawisnął, opcjonalnie został położony w jakimś miejscu w którym będzie cieszył oczy domowników i gości. W taki sam sposób można zrobić ozdobny wianek do pokoju dzieci, w tym wypadku używamy kolorowej bawełny i ozdobników :)


Jak uszyć girlandę?

Tego posta przygotowałam dzień wcześniej, wtedy jeszcze nie przysłaniała mi radości, smutna wiadomość o śmierci Robina Williamsa. Bóg mi świadkiem, że przez chwilę poczułam się jakbym właśnie straciła kogoś dobrze mi znanego. Wiecie, że moim ulubionym filmem, który uważam najpiękniej opowiada o prawdziwej czyli trudnej miłości jest "Między niebem a piekłem"? Pewnie, że nie wiecie, bo i niby skąd, nie wiem nawet czy mój małżonek o tym wie...
Każdemu, kto myśli, że miłość polega tylko na lukrowaniu nią swojego życia polecam ten film. Genialny w przesłaniu, aranżacji a gra Robina zdaje się być opowieścią człowieka, który faktycznie przeżył tą historię...


A teraz wracając do tematu głównego, czyli "jak uszyć girlandę?" uważam, że należy dodać najprostszą z możliwych girland!
Jej wykonanie zajmuje raptem 10 minut, nie licząc czasu potrzebnego na wyschnięcie farby.
Taka girlanda będzie ładnym dodatkiem np w naszym ogródku.
Brzegów nie zabezpieczałam mimo, że girlanda zrobiona jest z juty ponieważ pomalowana jest farbą co dość skutecznie "zahamuje" ewentualne prucie.
Przed rozpoczęciem "tutka" kilka spraw technicznych, girlandę możecie wykonać z bawełny lub innego materiału i postępować podobnie jak wskazuje poniżej, wszystko zależy od waszej wyobraźni.
Ja przedstawiam wam sposób na prostą girlandę do ogrodu :)
Zapraszam!



Wpis został przeniesiony na stronę autorki - zapraszam



Jak uszyć koszyk/torbę? (czyli pełny recykling w moim wykonaniu)

Walające się po mieszkaniu gazety? A może zimą są to szaliki, czapki i rękawiczki? Czemu nie zlikwidować tego "problemu" i nie uszyć sobie koszyka/torby, która pomieściłaby te wszystkie rzeczy a przy okazji pozostała uniwersalna i dobrze wyglądała? 
Na czym polega uniwersalność takiego koszyka, zapytasz? Ano, na tym, że może być używany w kuchni, łazience na ręczniki, w pokoju dziecka na zabawki, w salonie na gazety, motki włóczki albo inne przydasie.
Jeżeli wciąż Cię nie przekonałam a w twojej głowie rozbrzmiewa "to trudne", "nierealne" mówię "stop! zakasaj rękawy przygotuj kilka rzeczy i do dzieła, dasz radę!"
Ja swoje torby zrobiłam z materiałów dostępnych w domu, mianowicie z bieżnika, który leżał odłogiem i starego kocyka. 
Środek wykonałam z poszewki na poduszkę oraz z części spodni dżinsowych a ponieważ skończyła mi się flizelina, rozprułam starą poduszkę z Ikei i wykorzystałam jej wierzch czyli flizelinę właśnie, co prawda musiałam ją poskładać kilka razy ale ostatecznie wszystko wyszło tak jak chciałam czyli ot, taki recykling :) w wykonaniu "by Wiola" 

Za banerek "robi" mój salonowy koszyk ♥ Wykonałam go z wcześniej wspomnianego kocyka, a ponieważ zostało mi jeszcze trochę tego materiału uszyłam z niego... ach, nie będę zdradzać, zobaczycie ostatniego dnia mojego Tydodnia DIY !Zapraszam serdecznie!

 Przygotuj: 
  • materiał wierzchni
  • podszewka
  • ocieplina (nada kształt)
  • flizelina (do usztywnienia)

1. Bierzemy kawałek materiału, składamy go na pół, prawą stroną do prawej i mierzymy (wedle zapotrzebowania) po kawałku, część na boki, uchwyty i wierzch torby. U mnie były to takie wymiary:
- bok - szer. 17 cm, wys. 30 cm
- uchwyt - szer. 5 cm, dł. 30 cm
- część wierzchnia (przód i tył) - szer. 38 cm, dł. ok 60 cm

Pamiętajcie, materiał na podszewkę, uchwyt, flizelinę i ocieplinę muszą być w tych samych wymiarach.


2.  Jak wskazałam na zdjęciu poniżej, pierwszą rzeczą jaką robimy jest przyszycie boków torby (pamiętajmy szyjcie je tak aby po złożeniu prawa strona dotykała prawej) kolejną rzeczą jest zszycie boków, powinniście uzyskać efekt jak na zdjęciu poniżej:



3. W ostateczności po zszyciu każdej strony otrzymujemy pierwszą najważniejszą część, wierzch torby!


Proste? Pewnie, że tak i zajmuje dosłownie 8 minut! Teraz czas na część drugą mojego tutorialu :)

4. Szyjemy uchwyty. 
Materiał wierzchni łączymy z podszewką (prawa strona do prawej), przeszywamy i wywijamy na prawą stronę, ja dodatkowo przeszyłam ponownie po bokach aby je bardziej usztywnić.

5. Boki - ocieplinę, flizelinę i materiał łączymy a następnie przeszywamy jak na zdjęciu poniżej.

 6. Boki przyszywamy do podszewki, następnie postępujemy tak jak przy szyciu wierzchniej części, aż do uzyskania efektu jak na zdjęciu poniżej.

7. Wsadzamy środek naszej torby w wierzchnią część, szpilkujemy, pamiętając o uchwytach.

8. Zszywamy wszystko na około...


9. I voila! Nasza torba na różności jest już gotowa, jeżeli jednak wiecie, że będzie służyła do przetrzymywania ciężkich rzeczy, można ją dodatkowo przeszyć po bokach (tam gdzie są uchwyty) z pewnością wzmocni ją dodatkowo. Dla osób które nie posiadają maszyny, taką torbę możecie też uszyć ręcznie :) trochę więcej pracy ale zapewniam was warto, zawsze to kolejny organizer do naszych domów.
Mam nadzieję, że to DIY przyda się wam i że jest w miarę zrozumiałe, bardzo starałam się wszystko dokładnie opisać. Za te niektóre rozmazane zdjęcia przepraszam, ale ciężko tak wszystko robić jednocześnie. 
Torba w paseczki posłuży mi na zimowe czapki i szaliki ♥ przynajmniej teraz wszystko będzie w jednym miejscu i nikt już nie będzie szukał ich przed wyjściem...

A na jutro przygotowałam dla was.... 


Wiecie już co to?