Rozgrzewając swoje zmarznięte dłonie kubkiem z gorącą herbatą i pociągając lekko nosem, pozwoliłam odpłynąć myślom, gdzieś daleko wewnątrz mnie.
Spotkanie z tym wewnętrznym głosem nie było wcale miłe i albo jesienne dni dają mi ostro w kość albo moja odporność na stres przechodzi w ostatnich dniach kryzys.
Wszystko mnie martwi, wszystko biorę do siebie, za dużo rozmyślam i się przejmuję, nie umiem się odnaleźć w takiej rzeczywistości to dla mnie duży stres biorąc pod uwagę fakt, że to ja zawsze byłam tą, która mówiła "nic się nie martw, wszystko będzie dobrze"
Szkoda tylko, że jakoś sobie nie potrafię tego powiedzieć... Mój wewnętrzny głos pierwszy raz milczy.
Cierpię tym samym na brak możliwości wyrażania siebie a co za tym idzie na brak weny twórczej... owszem wciąż czymś się inspiruję ale nie potrafię tego wyrazić.
Nie wiem czy chcę zacząć liczyć ile w ostatnich dniach moich prac powędrowało na śmieci.
Stwierdzam więc z całym przekonaniem, że gdzieś zapodziałam moje serce... Gdzie się podziało to moje wewnętrzne koło napędowe?
Kolejny raz wzdycham zrezygnowana i wydmuchuję nos w chusteczkę, kaszel męczy mnie już drugi tydzień.
Praktyki uczelniane oficjalnie zakończyłam w piątkowe popołudnie zaliczając tym samym ostatni semestr.
Z jednej strony się cieszę bo skończy się "problem" z opieką nad najmłodszym synem z drugiej... będę tęsknić za dziećmi które mogłam poznać.
- Szkoła czy przedszkole, gdzie widziałaby się Pani bardziej? - padło pytanie przy wpisywaniu oceny w indeks
Zamyśliłam się chwilkę i powiedziałam
- nie wiem... naprawdę nie wiem, lubię dzieci, uważam że mam z nimi dobry kontakt. Zarówno w przedszkolu jak i szkole pracowało mi się z nimi po prostu cudownie!
Czy chwaliłam się wam, że dostałam owacje na stojąco od klasy w której prowadziłam lekcję?
Lekcję na temat Lnu :) :)
Możecie sobie wyobrazić moje przejęcie i wzruszenie, kiedy dowiedziałam się od Pani wychowawczyni, że po mojej lekcji jeden z chłopców zapragnął stworzyć coś dla klasy, poczułam się naprawdę wyjątkowo.
Czy zabrzmi to trywialnie jako powiem, że dzieci to nasza przyszłość?
Uważam, że powinno się inspirować i krzewić w nich chęć do działania, do nauki, być jednocześnie otwartym i stanowczym, rozważnym w ocenie postępowania a także traktować ich... nie, nie jak dorosłych bo to wciąż dzieci ale zasługują na to, by podchodzić do nich w sposób poważny.
Cóż praktyki dobiegły końca, mój wewnętrzny głos jakiś taki milczący, czy przyszedł czas na działanie?
To wspaniale,że jesteś inspiracją dla innych,dobrze gdy młody człowiek ma jakieś zainteresowania i prawe wzorce.
OdpowiedzUsuńDługo Cię nie było,już się martwić zaczynałam
Buziaki
e no nie tak długo ciągle coś wrzucałam :) ale dziękuję za chwilę uwagi :*
UsuńOj, ciężki wybrałaś sobie kawałek chleba, bardzo ciężki :(
OdpowiedzUsuńmoże i ciężki ale ja lubię wyzwania ;)
UsuńWioluś ;))
OdpowiedzUsuńDzięki Elu :*
UsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę dużo zdrowia :-)
OdpowiedzUsuńDzięki Madziu :) czekam z niecierpliwością na jakąś super prezentację u ciebie na blogu hihi może mnie wyrwie z tego marazmu
UsuńKochana, możesz mi nie wierzyć, ale ostatnio kilka razy myślałam o Tobie, zastanawiając się- co się dzieje. Sama nie wiem dlaczego? Może brak Twoich słów na blogu, tylko prezentacja szyjątek, wprawiła mnie w taki stan.
OdpowiedzUsuńWiolu- każdy ma kiedyś gorszy czas a tu jeszcze jesień, przeziębienie. Będzie dobrze, wena wróci i zamieszka w sercu. To przejściowe. Ściskam Cię mocno choć na odległość i jestem myślami blisko.
pewnie, że tak jest jednak ostatnio przyszło mi zmierzyć się z czymś co mnie przerosło, nad czym bede musiala popracować dluzej i ciężej a ze jestem bardzo emocjonalnie z tym związana (bo inaczej nie bylabym tym kim jestem) to już inna para kaloszy :( musze dac jednak rade... Dziękuje kochana za myśli i te kilka słów, mam nadzieje że szybko uporam sie z ta jesienna chandrą.
UsuńA pamiętasz to zdanie,że dzieci są naszym portalem do przyszłości w której nas już nie będzie.To cudowne,że możesz mieć na te portale wpływ.Chciałabym aby moje dzieci miały taką nauczycielkę,obojętnie na jakim etapie czy w przedszkolu czy w szkole,ważne aby ją spotkały.A co do niemocy...ona zawsze przychodzi a wiesz co najważniejsze?Zawsze odchodzi!!!Wiola,pisałam już nie raz,że jesień dla mnie jest trudna,bardzo trudna i w pełni rozumiem,Twój nastrój,ja postanowiłam że w tym roku będę czarne myśli wyrzucać i Ty też to zrób!!!Myśl tylko pozytywnie!!!Pozdrawiam cieplutko!!!
OdpowiedzUsuńBasiu dzięki za taki ogromny komplement :D A co do niemocy, mam nadzieje ze szybko odejdzie bo chciałabym bez problemu wywiazac sie ze zobowiązań
UsuńKobieto! zrobię Ci ostrą terapię! Tyle masz powodów do radości, a jęczysz? Bierz się do roboty- popatrz na problemy innych i dziękuj, że nie masz takich! Sorry, ale terapia wstrząsowa pomaga:-)))
OdpowiedzUsuńUśmiechnij się!
Hehe dzięki Basiu ale u mnie nie chodzi o porównywanie kto ma więcej problemów ;) albo jakie to są problemy. Nie mniej dzięki za terapie szokowa ;*
Usuńhttp://youtu.be/YvY8n59y89c
OdpowiedzUsuńz pozdrowieniami od ilona (kuzynki Jarka:)
Dzięki ;) pozdrawiamy wraz z Jarkiem
UsuńJutro będzie lepiej :)
OdpowiedzUsuńjuż jest lepiej ale weny niestety brak...
UsuńNo niestety tak to już czasami te gorsze chwile nastają ale masz nas! Dzięki temu możemy się nawzajem budować i podnosić na duchu! Cieszę się, że tak świadoma i wrażliwa osoba będzie pracować z dziećmi ... szkoda że nie z moimi. Wioluś głowa do góry! Artyści tak mają ;-) wena wróci buziaki
OdpowiedzUsuńKochana, to przejściowe, ja i tak Cię uwielbiam i poczekam :)) Uszy do góry, będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuń