UWAGA!

Przedstawiane na blogu treści mają charakter informacyjny i często subiektywny. Zdjęcia jak i teksty na stronie są mojego autorstwa i podlegają ochronie prawnej! Autor nie ponosi odpowiedzialności za działania czytelników, ani żadne konsekwencje wynikłe z zastosowania podanych tu pomysłów oraz technik. W razie wątpliwości skontaktuj się ze specjalistą.

Słowa

Płacze i złoszczę się na przemian. Wlepiam swoje oczy w ekran monitora i nie dowierzam. Chciałabym coś zrobić, ale nic, zupełnie nic nie mogę.
Pełna obaw zerkam na niebieską teczkę, tym razem pozwalam łzą płynąć swobodnie.

- ja Pani nie zoperuje- usłyszałam od chirurga – chce mieć potwierdzone pisemnie, że hematolog i onkolog są zgodni i mimo diagnostyki wyrażają zgodę.
Nie protestowałam, nie chciało mi się po porstu wzięłam wszystkie badania, podziękowałam i skierowałam się do drzwi.
- Pani Wiolu, jeszcze jedno proszę uzbroić się w cierpliwość.

„Tak, uzbroić w cierpliwość” powtarzałam sobie w myślach wracając do domu.
Czekają mnie wizyty u kolejnych specjalistów, wszyscy się boją, każdy chce mieć opinie kolejnego i kolejnego lekarza a ja chodzę od drzwi do drzwi i bardzo szybko tracę chęć na dalsze konsultacje.

Na co dzień staram się o tym nie myśleć, więc wymyślam sobie multum zajęć a to dzieci, zwykłe domowe porządki, robione już setny raz w tym tygodniu, moje pasje czy to te masosolne czy czytelnicze, prace zlecone czy przyjemny wieczór w towarzystwie małżonka. Tak, generalnie, na co dzień staram się o tym nie myśleć, ale…

Przecież zawsze jest jakiś ale, prawda? Ten punkt zapalny…
Ma 28 lat, tyle, co ja. Jest młodą mamą, uroczej dziewczynki i kochającą żoną.
Zamiast jej bujnych czarnych włosów i cery smaganej słońcem, nosi kolorową chustkę i ukrywa się w cieniu. Przeszła poważne leczenie maksymalną dawką chemii (ABVD\10\ BICOPIE\1\ ESHAP 2 x \ BIKOP ESKALOWANY 3 x) niestety choroba się nie cofa. Dzisiaj otrzymałam od niej maila z bardzo krótką informacją

„(…)Niestety lekarz wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie mam szans. 10 miesięcy leczenia, nadziei, że to cholerstwo ustąpi! (…) „
Przecieram łzy i staram się dobrać odpowiednie słowa tylko, że w głowie mam kłębowisko samych pytajników.
- nasze historie są podobne – usłyszałam z jej ust, kiedy spotkałyśmy się w poczekalni jednej z klinik – od razu Ci powiem, nie poddawaj się… gdyby mnie zdiagnozowano odpowiednio wcześnie - zrobiła pauze - napewno oszczęziłoby mi to tylu nerwów

Pośpiesznie wystukuję na klawiaturze te trzy słowa „nie poddawaj się, ja wierzę, że wszystko będzie dobrze”

6 komentarzy:

  1. Najtrudniej powiedzieć prawdę, gdy chce się żeby była inna. Bezsilność jest straszna. Chcemy pomóc i nie możemy. To chyba jest najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem Klepsydor ale jej słowa coś mi uświadomiły i boję się tego co dopiero teraz dostrzegłam.

      Usuń
  2. Bardzo mocno wierzę, że wszystko będzie dobrze.
    Ja też mam teraz koleżankę, której nie potrafię pomóc chociaż bardzo bym chciała. Ale ja nie jestem w takiej sytuacji jak ona i czasami mam wrażenie, że moje słowa otuchy jeszcze bardziej ją denerwują...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam namiarów na dobrego lekarza, nie znam nawet słów, które mogłyby przynieść pocieszenie..Jedyne co mogę,to się pomodlić.Modlę się za Was obie..

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymam kciuki żeby wszystko się dobrze ułożyło

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za twój komentarz i zapraszam ponownie!