UWAGA!

Przedstawiane na blogu treści mają charakter informacyjny i często subiektywny. Zdjęcia jak i teksty na stronie są mojego autorstwa i podlegają ochronie prawnej! Autor nie ponosi odpowiedzialności za działania czytelników, ani żadne konsekwencje wynikłe z zastosowania podanych tu pomysłów oraz technik. W razie wątpliwości skontaktuj się ze specjalistą.

Wspomnienie

Świat stanął na głowie czy tylko mnie się wydaje?
Przeglądam sobie spokojnie wiadomości i nagle natrafiam na wzmiankę o Pani Krystynie Pawłowicz na temat WOŚP i zamarłam...
Przytoczę wam krótki fragment jej wypowiedzi:

"I ci ludzie przychodzą potem pod kościoły, zbierają od starszych pieniądze, bo księża wprost przecież nie powiedzą "nie dawaj". To jest manipulacja młodymi i starszymi, chwytanie za serce. Co ciekawe, odmowa - a doświadczyłam tego na własnej skórze - powoduje wulgarną i chamską reakcję. Ja, jako katoliczka gorąco wzywam przy tej okazji katolików, aby nie wspierali tego, aby nie dawali pieniędzy, które dla wolontariuszy i sympatyków kończą się antychrześcijańskim i lewackim praniem mózgu - apeluje na łamach prawicowej Frondy. Oni są wykorzystywani jako gwardia antykatolicka. Jeśli nie chcecie Państwo, aby wasze pieniądze szły na tarzanie się w błocie, na festiwal nienawiści względem Kościoła i katolików, na tą demoralizację, to nie wspierajcie WOŚP. Miejmy odwagę odmówić Owsiakowi! "

źródło - http://wyborcza.pl/1,75478,15256868,Pawlowicz_do_wolontariuszy_WOSP___Nie_budujcie_sobie.html

szukałam dalej i co? Natrafiłam na podobną wzmiankę nawet na Pudelku, :D:D no normalnie celebrytka - http://www.pudelek.pl/artykul/62704/pawlowicz_o_wosp_gwardia_antykatolicka_lewackie_pranie_mozgu/

Jej słowa mocno mnie poruszyły, zezłościły i zmusiły do napisania o tym na moim blogu, któremu absolutnie daleko od wszelkiej politycznej formy.
Podzielę się z wami pewnymi wspomnieniami, które wciąż budzą we mnie wiele emocji...

Kiedy urodziłam mojego starszego synka byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, po trzech dniach pobytu w szpitalu wróciliśmy do domu a ja jako świeżo upieczona mama tryskałam radością.
Niestety, piątego dnia mój synuś mocno zasiniał przy przebieraniu, jego usteczka, rączki i nóżki przybrały szary kolor, bardzo się wystraszyłam i szybko udałam do lekarza, tam to "zjawisko" się powtórzyło...
Pani doktor wypisała skierowanie i bezwzględnie nakazała pojechać do szpitala. Między czasie okazało się, że mały został zainfekowany bakterią na oddziale noworodkowym...
Spędziłam z synkiem w szpitalu łącznie 30 dni!
Mały leżał na OIOMIE  w inkubatorze, przypięty do tysięcy różnych kabli i monitorów, ciągle coś pikało a za każdym tym piknięciem ja płakałam coraz bardziej. Dokładnie po trzech dniach musiałam przejść na mleko z butelki, bo mój własny pokarm zaniknął ze stresu, ciągle płakałam, przytulałam się do szyby inkubatora, dotykałam małej rączki mojego dziecka, tak bardzo chciałam go wtedy przytulić ale nie mogłam!

Niestety na sali nie mogłam liczyć na prywatność, ponieważ na OIOMIE w każdym pokoju rezydują pielęgniarki żeby w razie potrzeby natychmiast zareagować, musiałam więc dzielić pokój z pielęgniarką i całą gamę emocji pokazywałam przy niej, pamiętam jak mnie pocieszała mówiąc "to duży chłopak, na pewno da sobie radę"

Byłam wrakiem człowieka w ciągu tamtego miesiąca schudłam 10 kg, nie umiałam jeść, włosy wypadały mi garściami, pamiętam, że czesząc się rano i patrząc w lustro powiedziałam do siebie "mogę być łysa, brzydka i bez zębów byleby moje dziecko było zdrowe" i rozpłakałam się...
Wtedy często składałam swoje jestestwo na szali o życie mojego synka, nie było dnia żebym nie płakała a jeszcze znalazły się takie osoby który potrafiły przysporzyć mi zmartwień, bo tak jakby mi mało było tych ciosów.
Na całe szczęście miałam przy sobie moich kochanych rodziców, na nich zawsze mogę polegać.
Moja mama, za każdym razem służyła mi radą, pocieszała, pomagała a kiedy się rozchorowałam i miałam bezwzględny zakaz wchodzenia na oddział ona zajęła moje miejsce.
Tato zawsze dbał o to, czy mam jak wrócić, czy potrzebuję coś dla małego, czy mam co zjeść... a kiedy zabierał prawie nietknięte jedzenie złościł się i mówił "sama wylądujesz w szpitalu jak nic nie będziesz jadła i na co wtedy się przydasz dziecku" uwielbiałam i uwielbiam go za te słowa, ona sprowadzały mnie na ziemię!
Mój mąż zaraz po pracy wpadał na oddział i siedział ze mną jakiś czas, niestety ktoś z nas musiał pracować i względnie łączyć się z rzeczywistością.
Siostra z bratem, ciągle dzwonili i starali się mnie rozśmieszać... Dziękuję im za to!

Po tygodniu, wreszcie mogłam wziąć syna na ręce, to była dla mnie tak duża dawka emocji, ze musiałam usiąść bo nogi miałam jak z waty!
Potem było jak w przypadku sinusoidy, raz lepiej, raz gorzej... ostatecznie po 30 dniach wyszliśmy ze szpitala, wtedy przy wypisie lekarka powiedziała:

"Borysku cieszę się, że mogę cię wypisać do domu, do mamusi, bądź zdrów! (...) gdyby nie sprzęt podarowany przez Owsiaka nie wiem jak ratowalibyśmy niektóre dzieci (...) - trzymajcie się zdrowo i z dala od szpitali" po tych słowach przytuliła moje dziecko i przekazała mi w ramiona a ja znowu byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, wraz z mężem nie umieliśmy opanować wzruszenia!

Co roku o tej porze przypominam sobie o całym tym zdarzeniu, dziękuję Bogu i lekarzom oraz Owsiakowi, za ten sprzęt który trzymał moje dziecko przy życiu, za to, że taka akcja powstała, że mu się od tych 20 paru lat wciąż chce, że ma do tego serce!
Przypominam sobie jak na szpitalnym sprzęcie widniały charakterystyczne serducha, przypominam sobie jak wiele wiary pokładałam w szczęśliwe zakończenie i wiecie co?

Takich rodziców jak ja jest bardzo wielu nie pozwólmy zmylić się słowom jakieś posłanki której zdrowy rozsądek przysłonił niezdrowy konserwatyzm.
Nie pozwólmy sobie wmówić, że nasza złotówka nic nie znaczy A WŁAŚNIE ŻE ZNACZY bo może dzięki temu, że kiedyś ją wrzuciłaś, że kiedyś ja je wrzucałam uratowano moje dziecko i wiele innych

Wam również dziękuję!



Pamiętajcie każda złotówka jest potrzebna!

16 komentarzy:

  1. Co tu dużo pisać! Niech taka jedna z drugą przejdą się na pierwszy lepszy oddział noworodkowy i poogląda ile tam stoi sprzętu z naklejonym czerwonym serduszkiem! Wspieram WOŚP od samego początku i bedę do końca świata. Nie tarzam się w błocie! Na nikim psów nie wieszam! Moim dzieciakom owsiakowym sprzętem przebadano słuch po narodzeniu, tak jak tysiącom innych dzieciaków. Innym maluchom ten sprzęt pomógł jeszcze bardziej. Nie chcę się nawet denerwować! Po prostu SIEMA!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak przeczytałam to mi łezka poleciała ale najważniejsze że wszystko skaczyło się dobrze ,przez cały rok czekam na świąteczną orkiestre bo wiem że pomagaja dzieciom . Ja jestem mamą czwórki dzieci sa zdrowe ale przy ciąży bliżniaczej nie było za dobrze na szczęście wszystko dobrze się skaczyło ,pozdrawiam Was cieplutko i życzę duzo zdrówka .Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie historie zmuszają do refleksji. Sama mam mieszane uczucia co do orkiestry. Kiedyś działałam, dziś czasem wesprę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiam się skąd się biorą tacy ludzie, i często są to kobiety... Nie mogę ich zrozumieć...
    Popieram Owsiaka i jego akcję i uważam, że ma to też świetny wpływ na młodych ludzi (przykłady tego miałam w rodzinie).
    Wstawiam znaczek Orkiestry Świątecznej Pomocy na mojego bloga, niech tam będzie przez cały rok...
    Jestem absolutnie za !!!!!
    A Tobie gratuluję synka i niech dobrze się u Was dzieje :)
    Pozdrawiam
    Marille

    OdpowiedzUsuń
  5. Na szczęście jest wielu dobrych ludzi, którzy nie słuchają "dobrych rad" pani posłanki. Ja ani moja rodzina na szczęście nie musieliśmy korzystać ze sprzętu z serduszkiem ale z całego serca popieramy tę akcję. Ja dzisiaj mało się nie popłakałam gdy moją owieczkę zlicytowano za 200 zł. Jesteśmy ZA do końca świata a nawet jeden dzień dłużej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech sobie gada co chce, a my i tak wspieramy WOŚP. Wiemy jakie to ważne. Dziś wróciliśmy ze spaceru z serduchem na wózku. Pierwsze takie serduszko w życiu Filipa i zapewniam, że nie ostatnie.
    Łza mi się w oku zakręciła, jak czytałam.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na szczęście jedna taka Pani wiele nie zmieni, ważne jest żeby pomagać, na pewno Orkiestra robi więcej dobrego niż złego i są na to dowody. Twoja historia wzruszająca.
    pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. I dlatego co roku wrzucam - bo Owsiak pomaga a politycy i inni głupole toczą pianę, że nie mogą położyć łapsk na pieniądzach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mnie te komentarze zaszokowały!!!I wiesz ...nawet nie mam siły pisać jak się tym brzydzę....szkoda czasu!!!Lepiej wierzyć,że więcej jest dobrych ludzi,którzy pomagają !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tez co roku wrzucam. Bo nie jednemu dziecku się to przyda, może pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na słowa idiotów nie należy zwracać uwagi, też podniosła mi ciśnienie, ale mąż mnie uspokoił i stwierdził, że nie warto zwracać uwagi, moje dzieciaki mają przebadany słuch i serducho w książeczce zdrowia i co roku wspomagamy, bo jak by nie patrzył robimy to ,,dla siebie'' i gdyby nie Owsiak to nic w tych szpitalach by nie było. Sie ma ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ataki na Owsiaka będą zawsze bo zawsze znajdą się ludzie zawistni że udało mu sie porwać do totalnie bezinteresownego działania miliony ludzi ...
    Mój syn też był przebadany w szpitalu po urodzeniu sprzętem z charakterystycznym serduszkiem , czasami widzę pomykający samochód z serduchem działający dla hospicjum ...
    nie interesuje mnie co wygadują niektórzy ja i tak co roku dołożę swoją cegiełkę do tej akcji a widzę że i moje dzieci zaczynają się bardzo angażować co mnie cieszy bo wiem że nie są obojętni na potrzeby innych .
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  13. W takich momentach przypomina mi się wypowiedź mojego znajomego zdaniem, którego nie ma co dyskutować z głupcem bo najpierw sprowadzi nas do swojego poziomu a potem pokona doświadczeniem . Na szczęście jest wiele osób które myślą tak jak Ty i po prostu robimy swoje, bo tak nam dyktuje mam serce. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny i wartościowy wpis. Gratuluję. :) WOŚP zrobiło dużo dobrego, a teraz - nie wiadomo skąd - ludzie doszukują się jakiś niejasności. Zawsze mi się serce raduje jak zaczyna się Orkiestra i nie dajmy sobie wmówić, że może być inaczej. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla mnie też jest niezrozumiałe to jak można wieszać psy na człowieku, który od tylu lat pomaga i chce to robić z dobroci serca!! Czytając Twój post popłakałam się ;( Sama mam kryzysy wychowawcze, bo po prostu czasem nie daję rady, ale nigdy nie chciałabym przechodzić podobnej sytuacji jak Ty, bo bym chyba umarła ze strachu o swoje dziecko :( Współczuję, ale najważniejsze, że jest już wszystko dobrze :)

    Zapraszam również do siebie :) http://szalenstwanorbiego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za twój komentarz i zapraszam ponownie!