UWAGA!

Przedstawiane na blogu treści mają charakter informacyjny i często subiektywny. Zdjęcia jak i teksty na stronie są mojego autorstwa i podlegają ochronie prawnej! Autor nie ponosi odpowiedzialności za działania czytelników, ani żadne konsekwencje wynikłe z zastosowania podanych tu pomysłów oraz technik. W razie wątpliwości skontaktuj się ze specjalistą.

Książątka

Nęci, kusi a przy tym jest niewzruszona, zimna i piękna! Mając ją w posiadaniu da Ci poczucie wyższości i władzy!  Czy wiesz już, o czym mowa?


                                                                    *   *   *

Krzyki, wrzaski, piski i płacz!
Zaniepokojona dźwiękami dochodzącymi z pokuju dzieci, szybko się tam udałam. 
Już po przekroczeniu progu, moim oczom ukazały się sceny iście Dantejskie.
Men… ten od męskich akcji z urwaną ręką, Julek bez oka, klocki w totalnej rozsypce a rysunki Boryska potargane!
Nie to jednak było najstraszniejsze. Najstraszniejsza była dwójka małych chłopców dysząca ze złości, z widocznym płaczem na wierzchu, śmiertelnie bocząca się na siebie…
Jakimś dziwinym sposobem przypomniały mi się słowa mamy kolegi, apropo, mamy dwóch synów „Jeszcze chwila Wiolu i przekonasz się, że jak bardzo będą za sobą Ci twoi chłopcy, tak bardzo też będą się bić! To mali mężczyźni, to ich natura”
Westchnęłam na te słowa, omiotłam spojrzeniem ogromny bałagan i jeszcze raz spojrzałam na gotowych do ponownej „walki” chłopców.
Chmura gradowa na czołach moich dzieci, była i zniknąć nie chciała. Co chwilę oczy robiły się mokre a bródki niebezpiecznie drżały i to tak bez większego powodu… na pozór!

Przez chwilę zachodziłam w głowę, co się mogło stać, w końcu przykucnęłam przy nich i zapytałam…
- chłopcy, powiecie mi, co się tutaj wydarzyło?

Ledwo wypowiedziałam zdanie a obsypano mnie gradem słów.
Jedne były zwyczajne, ale wypowiedziane na wydechu, tak szybko, iż ciężko było cokolwiek zrozumieć „mamoboWiktormizepsółkorone” a drugie okraszone wielkimi łzami w kształcie grochu i niezrozumiałym a jednak fonetycznie pięknie brzmiącym „nie! Mama ba, o moja maaa….” Co znaczy „nie mama, nie zepsułem, ona była moja”

No tak, nieszczęsna ci ta korona, zawsze o nią walczono i pewnie nigdy się to nie zmieni. 
Spojrzałam na plastykowe ustrojstwo i by konflikt między braćmi zażegnać głośno powiedziałam:

- od dzisiaj królową jestem ja! I to ja ustalam nasze królewskie zasady, korona jest moja i tylko moja a wy moi drodzy, musicie sobie sami zasłużyć na swoje królewskie nakrycia głowy.
Nastała cisza.
Powietrze niebezpiecznie wibrowało od zbliżającego się płaczu, małemu broda drżała już tak mocno, że obawiając się, iż zaraz przeleje się czara goryczy szybko rzekłam
- i dlatego mam dla was zabawę… - zero podstawowej reakcji dzieciaków na te słowa, robiło się nieprzyjemnie – chodźcie ze mną, coś wam pokażę.
Ku mojej wielkiej obawie maluchy jednak za mną ruszyły, popychając się oczywiście przy przejściu.

W kuchni podałam Boryskowi paprykę słodką, kaszę mannę, ucięłam kilka listków bazylii a także wzięłam sól.
Kazałam dzieciom rozłożyć wszystko na stole jadalnianym, sama dodałam papier techniczny kolorowy, nożyczki i jeszcze parę niezbędnych gadżetów.
Narysowałam kontury naszych przyszłych koron a Borysek miał za zadanie je wyciąć.

Przy pomocy kleju tworzyłam różne kształty, Wiktorek zaś posypywał je przyprawami, przy pilnej asyście Boryska. Tym sposobem, nasze korony posiadały różne fantazyjne wzory, które następnie musiały zostać przez dzieci odgadnięte.


Zrobiliśmy także użytek z kilku naklejek przyklejając je a na końcu, jak to bywa w rodzinie królewskiej była koronacja.
„tam ta da dam „ brzmiały fanfary
- Borysku, synu mój koronuję Cię na Królewicza naszego małego królestwa, od dzisiaj stajesz się odpowiedzialny nie tylko za swoje poczynania, ale również za nas, swoich rodziców oraz twojego braciszka Wiktorka.
Powaga była, jest dobrze pomyślałam.



- Wiktorku, synu, koronuję Cię na Królewicza naszego małego królestwa i od dzisiaj wiernie towarzyszysz swojemu bratu we wspólnej zabawie.
Nie mogło również zabraknąć, ponownej (nie tej samozwańczej) koronacji mamy.
Zabawy było wiele, sprzątania również, ale, od czego mam wiernych synów, moich rycerzy… pomagali mi tego dnia we wszystkim!

8 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiola ale jak Ty piszesz....bajka , a pomysł super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiola, ale Ty piszesz....bajka, a pomysł super.( moje komentarze sie nie dodają czemu?:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko działa :) Serdecznie dziękuję i pozdrawiam Kasiu!

      Usuń
  4. ciekawe podejscie do rozwiazywania konfliktow miedzy rodzenstwem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo...zazdroszczę kreatywności i pomysłu w zapobieganiu kłótni.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za twój komentarz i zapraszam ponownie!